Forum www.goodangel.fora.pl Strona Główna www.goodangel.fora.pl
Forum, gdzie mogą spotkać się młodzi ludzie i porozmawiać dosłownie o wszystkim... Nastawione na nieprzeciętność uczestników ;)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

No names. No pictures. No sounds. No thoughts...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.goodangel.fora.pl Strona Główna -> Proza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zjadam_glodne_dzieci
Administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 425
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szydłowiec
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:38, 02 Paź 2009    Temat postu: No names. No pictures. No sounds. No thoughts...

Poniżej kolejna z moich enigmatycznych fikcyjnych historii. Jak zawsze nie wiem o co w tym chodzi. Liczę na to, że może ktoś z was mi powie. Napisane 4 czerwca 2006 roku.

Cytat:

No names. No pictures. No sounds. No thoughts...

---

I To przemieszczało się. Wielka przestrzeń, a w niej gwiazda. Nie ma końca przestrzeni i nie ma innych planet, są tylko ciemne kształty form unoszących się w tej otchłani. To przemieszcza się do gwiazdy. Lecz oto przestrzeń przemienia się i zamienia w tunel zakończony światłem. To przechodzi z otchłani do światła, opuszcza tunel.

Oto stare pomieszczenie fabryczne. Zardzewiałe maszyny i odrapane ściany. Za pustymi oknami znowu czarna przestrzeń. Pomieszczenie jest zawieszone w nicości. Z rdzawej maszyny wychodzi stwór chudy i brudny, kiedyś był człowiekiem. Jego wykrzywione nogi wyglądają jak szczudła, a nagie ciało przesuwa się po ścianach maszyn trąc o szorstkie powierzchnie. I To widzi, że w stworze nie ma juz krwi.

Stwór wydaje odgłosy nieludzkie i rusza do nieruchomego Tego. W wypaczonych rękach ma ostre metalowe druty. Rzuca się na To i przebija je, zadaje pchnięcia raz po raz. Wyblakły obraz Tego upada ranny na betonową podłogę. Lśniący obraz Tego stoi tam gdzie stał. Oto są słowa Tego:

- Zabijają swoje sny, nie mogą dosięgnąć mnie i Tych, którzy przeszli.

Pomieszczenie rozpada się, pozostaje tylko To na szczycie zielonego wzgórza. Słońce wzeszło kuż jakiś czas temu. Nieopodal, u podnóża stoi rozłożyste drzewo o korze żlobionej jak twarz dobrotliwego starca. Trwać będzie jeszcze długo. Duch Lasu przechadza się niewidzialny między drzewami.

To jednak spogląda na płaczące dziecko siedzące pod drzewem. Schodzi ze wzgórza i podchodzi do człowieczka. Ubrana w sukienkę dziewczynka przestaje na chwilę płakać. Pyta:

- Jesteś Panem czy Panią?

- Bywam, a ty jesteś dzieckiem czy nie?

Na chwilę twarz dziecka staje się dorosła, a zaraz potem zaczyna się starzeć.

- Dlaczego mi o tym przypomniałeś, teraz wrócę znowu na Ziemię!

- Podaj mi dłoń, dziecię, a jeszcze przez chwilę będziesz tu. Potem wrócisz na Ziemię.

Dziewczynka podaje dłoń Temu. Twarz Tego wydaje się ni to męska, ni to żeńska. Dłonie jego są ni to małe, ni to duże. Wzrok jego... Jakby patrzył tylko dla pozoru patrzenia, bo widzieć już nie musi. Z jego wnętrzna wypływa ciepło i świat przekształca się. Oto on i dziewczynka stoją na chodniku przy ruchliwej ulicy.

-----

Tomasz obudził się ze snu. Szary ranek w małym pomieszczeniu.

(- Mam wrażenie, że nie dostrzegam świata, w którym żyję. Pamiętam tylko nazwy czynności i rzeczy. Teraz ubrać się w to, zjeść i iść tam. Na szczęście dzisiejszy dzień będzie inny niż poprzednie.)

W łazience Tomek goli swoja twarz spoglądając w lustro. Widzi dokładnie małą dziewczynkę siedzącą na pralce. Widzi ją już od wielu dni. Głośno mówi:

- Kim jesteś? Od dawna już Cie widzę w lustrze, każdego ranka. Wyglądasz na miłą dziewczynkę! Dzisiaj idę wysłuchać mądrych ludzi na wielkiej konferencji. Będzie pięknie i napewno będziesz tam weselsza!

Rzeczywiście, dziewczynka zwykle ma minę smutną, skupioną. Na chwilę teraz uśmiecha się i zeskakuje z pralki. Tomek widzi w lustrze, że dziewczynka znika w drzwiach.

(- Mam halucynacje, których się nie wypieram. Jestem szalony, ale czuję się z tym dobrze.)

-----

Rozświetlona, ozdobna sala starego gotyckiego zamku pełna byla znakomitych gości. Wszyscy eleganccy, w garniturach. Więszość to mężczyźni. Są też i kobiety, niektóre ubrane bardziej oficjalnie i skromnie, inne mniej oficjalnie i wyzywająco. Wszyscy to profesjonaliści w swoim fachu. To kwadrans przerwy pomiedzy przemowami i dyskusjami. Tomek stoi sobie przed wiszącym na ścianie portretem jakiegoś generała i wolno popija kieliszek wytrawnego białego wina.

(- Portret powinien być prezentem dla portretowanego czy dla artysty?)

Kątem oka dostrzegł ruch, to dziewczynka przebiegła do drugiego pokoju bankietowego. Postanowił pójść za nią. W drugim pokoju starsza pani zasiadła przy wiekowym pianinie i grała nieznany mu utwór. Nikt nie zwracał na tę panią większej uwagi. Kim właściwie była? To nie jest konferencja dla starszych pań!

- Pięknie Pani gra, co to za utwór?

Stara i pomarszczona twarz nie była już piękna.

- To "Światła nad pustynią", kompozycja nieznanego autora, który pewnie wędrował po krajach arabskich.

- Kim Pani jest, pracuje Pani w branży?

- Mam dużo pieniędzy i sponsoruje rozwój techniki w medycynie. Wszyscy ludzie, których dobrze znałam, odeszli, komu moje pieniądze mogą się przydać? Tylko jeden przyjaciel się ostał i z niego wzięłam przykład.

- To szlachetne i ja to popieram. Jest mi przykro z powodu śmierci Pani bliskich, rozumiem, że chodzi
o Pani potomków. To musi być straszne.

- Straszne są czeluście i mnie jest ciężko żyć. Choć jest już późno, ktoś ofiarował mi pomoc, sama jednak w to nie wierzę. Pan jest młody, może Pan mi wyjaśni i przekona, moja wiara jest taka słaba... Jestem podejrzliwą, życie mnie nauczyło nieufności. Czy możliwe jest odmłodnieć i żyć wiecznie?

- Och, z tego co wiem to medycyna pracuje nad tym, ale może za kilkanaście lat coś zostanie wymyślone.

Starsza pani zaczęła nowy utwór.

- To jest "Wiatr Północy", utwór ułożony przez religijnych ludzi do słów starej pieśni. To przy tej pieśni spotkałam człowieka, który zdawał się być wieczny. To mój dobry przyjaciel. Wygląda bardzo młodo. Pojawia się i znika, zawsze jednak jest na wyciągnięcie ręki. Ma w sobie światło.

-----

W drodze powrotnej Tomasz zaszedł do sklepu. Ktoś po coś sięgał i Tomasz pomógł. Między półkami stała dziewczynka, która zawsze patrzy jak się goli. Wyglądała równie ulotnie jak zawsze. Tomasz nie miał wątpliwości, że jej tutaj fizycznie nie ma.

Dziewczynka powiedziała:

- Ja jestem naprawdę. Daleko stąd jest szpital, a przy nim hospicjum. Leżę tam od lat. Bo mam wiele lat.

Tomasz na chwilę zastygł, zadziwiony usłyszanymi słowy. Nagle niedaleko spadły towary z półki. Wiele się potłukło, rozsypało. To ochroniarz sklepu przez nieuwagę coś zrzucił. Tomek w tym czasie zajął miejsce w kolejce przy kasie. Starszy pan za nim powiedział ni to do niego, ni to do siebie:

- Jaka szkoda! Teraz ten biedny człowiek będzie musiał z własnej pensji to opłacić, a pewnie nie zarabia dużo!

Tomek odpowiedział:

- Rzeczywiście, to duża szkoda. Ale może nie wszystko się zniszczyło.

- Gdybym tam był zamiast stać w kolejce, to może bym złapał część z tych spadajacych rzeczy!

- Teraz jest już za późno, lecz jest to okropny pech. Wypadki mogą zdarzyć się wszędzie, nie powinno odbierać się tego od pensji.

- Młodzi potrzebują pieniędzy, starzy zresztą też. Świat jest teraz trudny.

- Mógłby być przyjemniejszy, gdybyśmy inaczej go zorganizowali.

-----

Do białego pomieszczenia weszły salowe. Przekręciły leżące na łóżku ciężkie ciało i dokonały innych swoich czynności. Leżąca była świadoma. Świadoma tego co było, tego co jest... Wiedziała tylko, że dla tych wszystkich ludzi jest szalona. Podobno mózg został uszkodzony w wypadku. W rzeczy samej, słyszy rzeczy nielogiczne, widzi istnienia, których nie ma i to co wypowiada to nie jej myśli. Długie miesiące poświęciła aby móc opanować ten świat o odwróconej logice. Rzeczywistość jest logiczna dla kogoś o sprawnym mózgu, działających poprawnie zmysłach i ciele. Ona nawet dla własnej rodziny mogła w tym czasie przestać być człowiekiem.

Nie ma czarnych myśli w jej głowie. Jest tylko wielkie zamieszanie. Długo uczyła się chadzać po ścieżkach niekontrolowanych halucynacji, wymuszonych chemicznymi przemianami myśli. Jej mózg zdaje się podlegać zewnętrznej kontroli, jakby demony w nią wstąpiły. Przez wiele miesięcy brała szaleństwo swojego umysłu za swoje. Teraz wywalczyła sobie jedną własną myśl na sekundę, przy koncentracji jaka za normalnego życia nigdy nie wydawała by się możliwa na tym świecie.

Znowu zapada w majaki. Zna to uczucie. Znowu jest dziewczynką i znowu stoi przy autostradzie. Znowu przy niej ten dwupłciowy osobnik. Da się go lubić.

- Ludzie, których obserwujesz mają w sobie elementy układanki. Zbierasz je i masz się coraz lepiej. W istocie, dokonujesz cudów, których nikt z żywych nie potrafi ocenić. Nie są ci dostępne jeszcze wszystkie umysłowe siły i nie możesz myśleć, ani czuć zupełnie sprawnie, lecz podążasz naprzód. Już teraz przekroczyłaś możliwości zwykłego człowieka.

- Bycie człowiekiem jest takie proste. Moje nie jest proste. Ciało moje leży, lecz moja dusza jest bardziej żywa niż gdy chodziłam. Myślę, że to wszystko nie istnieje naprawdę. Tylko my jesteśmy naprawdę. Czy to prawda?

- Tak to prawda. Choć ciało twoje jest sparaliżowane, stare, a mózg uszkodzony, ty przechodzisz poza iluzję.

- Tutaj nie dosięga mnie śmierć.

- Ludzie... Oni nie mają prawdziwego życia, dopiero muszą je zyskać. Do tego czasu zabijają sami siebie, bo zabijają swoje sny.

Wziął dziewczynkę za rekę i poszli wzdłuż drogi. W oddali widać było wysokie wieże.

-----

- Zagraj mi "Wiatr Północy", Cecylio.

- Jak zawsze. Gdzie tym razem byłeś, Robercie?

- Podróżowałem tu i ówdzie. Spotkałem wspaniałą osobę, która pokonała niesamowite trudności i osiągnęła życie wieczne.

- Zawsze opowiadasz mi o tych ludziach, ale kiedy ja je osiągnę! Zobacz jaka jestem stara! Jesteśmy tym samym rocznikiem, a ty wyglądasz jakbyś miał dwadzieścia lat! Ja mam ich sześćdziesiąt a wyglądam na osiemdziesiąt.

- Nigdy mnie nie słuchasz, Cecylio. Tyle razy ci mówiłem, abyś porzuciła swoje życie i poszła za mną, ale ty zawsze miałaś inne poglądy.

- Naśladować ciebie to niemożliwość i szaleństwo! To urąga ludzkiemu życiu, aby egzystować tak jak ty!

Człowiek siedzący na fotelu zaśmiał się głośno. Na chwilę ustały dźwięki pianina.

- Bezczelności nie wyzbyłaś sie nigdy, Cecylio. Dlatego zawsze mnie bawi twoja obecność. Działasz jak lunatyczka i choć jesteś moją najbliższą przyjaciółką to najtrudniej przychodzi ci zrozumieć moje działania. Zawsze byłaś do mnie uprzedzona! Ale nie martw się, wierzę, że to się zmieni.

- Ufam ci, Robercie, choć niewiele czasu zostało.

- To akurat wcale mnie nie martwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.goodangel.fora.pl Strona Główna -> Proza Wszystkie czasy w strefie GMT + 6 Godzin
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin